czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 23

- Usiądź D.O, nie stój tak... - powiedział ojciec Suho oraz wskazał na kanapę, bym usiadł na wskazanym miejscu.
- Nie, dziękuję, postoję. - ukłoniłem się w jego stronę i oparłem się o framugę drzwi. Poczułem ciepło na ramieniu. Spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem Park Chanyeola, który śmiał się.
- Widać czemu - naciągnął mój golf od swetra. Tak, tak... to przez malinki. Na szyi mam ich cztery: dwie z prawej strony, jedną z lewej i jedna z tyłu. Na klatce piersiowej znajdzie się ich więcej... o wiele więcej!
- Aishh... - syknąłem w jego stronę i poprawiłem go. Owszem, nie siadam, bo wszystko mnie boli. Dosłownie! Pierwszy raz w dupę boli, więc nie śpiesz się z tym uczniu, studencie, bo na lekcjach nie wysiedzisz. Ale z drugiej strony... Dla takiej przyjemności było warto! Kai jest dobry w te klocki. Trzy razy mi to udowodnił! Łóżko, prysznic i wanna stają się moimi ulubionymi przedmiotami w dormie. Nawet nie wiesz jak szybko się po tym zasypia. W moim przypadku czas oczekiwania na sen zmniejszył się trzykrotnie.
- Chyba musimy porozmawiać hyung... - powiedział Tao chichocząc pod nosem. Wstał z sofy i złapał mój nadgarstek oraz pociągnął mnie za sobą do kuchni. Oparłem się o blat kuchenny, biorąc w ręce kubek z herbatą oraz napiłem się tej cieczy. - I jak było?
- Nawet nie wiesz jak super! Może i nie było okazji, ale opłacało się! - przygryzłem dolną wargę patrząc w jakiś kąt pomieszczenia.
- Ile razy piłeczka wleciała do dołka? - poruszał brwiami w zabawny sposób.
- Trzy.
- Całkiem dużo jak na rozdziewiczenie. Z resztą, raz w dupę to nie pedał, a do trzech razy się zeruje. - wziął ode mnie kubek z herbatą i napił się jej. Wzruszył do tego ramionami, jakby takie sprawy były dla niego typowe. W sumie... nie jest prawiczkiem od dwóch/trzech lat. Każdy o tym wie i każdy słyszał co się działo w jego pokoju z Krisem. Łóżko skrzypiało czasami nawet do trzeciej nad ranem, stąd te woreczki pod oczami.
- To ile razy u ciebie się wyzerował ten wynik? - spojrzałem w jego stronę z zaciekawieniem.
- W sumie... z dziesięć? - policzył na palcach i powiedział "wynik", który mu wyszedł.
- A Krisowi? - zaśmiałem się biorąc w dłoń pudełko z pepero. Wyciągnąłem z opakowania jeden patyczek i zjadłem go.
- On tylko nie jest pedałem. Kiedy nie mógł dojść, to zamieniliśmy się rolami. Skuteczne. Polecam - wykonał ruch kubka w górę i opróżnił jego zawartość. Wyglądał jakby składał jakiś toast czy coś.
- Czemu jesteś dzisiaj taki wesoły, pełen energii? Latałeś rano po dormie jak powalony! - zapytałem go z rozbawieniem w głosie.
- Tak tylko... - Postawił kubek na blacie, wziął jednego patyczka do ust i zbliżył się z nim do mnie. Uśmiechnąłem się i przybliżyłem się do niego. Ugryzłem duży kawałek słodyczy i odsunąłem się od niego wychodząc z pomieszczenia. Ruszyłem w stronę salonu, w poszukiwaniu swojego chłopaka. Niestety, nie było go tam. Poszedłem więc do jego pokoju, myśląc, że tam go znajdę. Pokonałem kilka zakrętów i drzwi aż w końcu doszedłem do jego pokoju. Zapukałem oraz otworzyłem drzwi. Na łóżku leżał, Kai, który wlepiał swój wzrok w sufit. Usiadłem obok niego bawiąc się jego włosami. Chłopak uniósł głowę oraz położył ją na moich kolanach.
- Nawet nie wiesz jak mi jest z tobą dobrze, Kyungsoo... - odpowiedział chwytając jedną z moich dłoni. Splotłem nasze palce i zachichotałem pod nosem.
- Dlaczego? - zapytałem patrząc z zaciekawieniem na jego twarz z góry.
- Jest wiele powodów - wzruszył ramionami, patrząc na nasze dłonie
- Na przykład?
- Cóż... jesteś przystojny, seksowny, świetnie śpiewasz, tak samo dobrze się ruszasz, masz przeuroczy, kwadratowy uśmiech, śliczne włosy, które szybko się przetłuszczają, jesteś dobry w łóżku, masz przecudny charakter, jesteś szczery, życzliwy, pomocny, zabawny... mógłbym wymieniać tak godzinami, wiesz? - zaśmiał się pod nosem. On jest taki kochany, ale...
- O tych włosach mogłeś nie wspominać, wiesz?- udawałem oburzonego. Skrzyżowałem ręce na piersi patrząc w sufit, tupiąc nogą o podłogę. Chłopak natychmiastowo podniósł się z moich nóg i teatralnie wywrócił oczami.
- A tego w tobie akurat nie lubię... - westchnął oraz wziął moją twarz w dłonie. - Kocham cię Kyungsoo... - przybliżył się do mnie i złożył pocałunek na moich ustach. Odwzajemniłem gest, łącząc nasze dłonie w uścisku. Oderwałem się jednak od niego oraz położyłem głowę na jego ramieniu.
- Bolało bardzo? - zapytał z troską w głosie, głaszcząc moją dłoń.
- W sumie... tylko przez chwilę. - westchnąłem ciężko - czułem jakby coś mnie rozrywało od środka, ale zamieniło się to w wybuch podniecenia. Musisz tego kiedyś doznać! - zachichotałem cicho, pstrykając palcem jego nos.
- Nawet bym tego nie poczuł... - zaśmiał się. Czy on sugeruje, że mój kolega jest taki mały, czy może jego studnia jest taka głęboka? - chociaż w sumie... To jak, teraz?
- Co? N-nie... n-n-nie t-teraz!
- No widzisz! Nie dałbyś rady, skarbie.- musnął moje usta, łapiąc mnie za tył głowy. Usiadłem na jego kolanach, pogłębiając pocałunek. Tym razem to Kai otworzył szerzej wargi, a ja nie musiałem o to prosić. Nasze języki tańczyły ze sobą dzikie tańce, a oddechy stawały się coraz cięższe. Wsunąłem rękę pod jego koszulkę pocierając gorące ciało Kaia. Za jego pomocą położyliśmy na środku łóżka. Łapiąc go za dłonie, pocierałem swoim kroczem o jego, szybciej i mocniej niż zazwyczaj. Usłyszałem cichy jęk, który spowodował u mnie dreszcz podniecenia. Zjechałem ustami do jego szyji, składając na niej mokre pocałunki. Nieco głośniejsze jęki i pochwały Kaia nakręcały mnie do dalszego działania. Moja lewa ręka wylądowała na jego wypukłości oraz pocierała to miejsce mocniej niż moje biodra. Natomiast prawa dłoń podtrzymywała moje ciało na łóżku. Palce Jongina schowały się w moich włosach oraz pociągały je niekiedy. Łapiąc za zamek od jego spodni usłyszałem pukanie do drzwi. Odepchnąłem się od chłopaka, stając na podłodze i poprawiłem fryzurę oraz ubrania. Do pokoju weszli nasi rodzice, z walizkami przy nogach lub w dłoniach. Podszedłem wraz z Kaiem do naszych rodzicieli, stykając się naszymi dłońmi.
- Jedziecie już? - zapytałem ze smutną miną.
- Niestety tak... było nam tutaj bardzo miło, fajnie i przyjemnie! - powiedziała matka Jongina wskazując na resztę dorosłych.
- Mam nadzieję, że za niedługo znów się spotkamy! - rzekła moja mama uśmiechając się do nas życzliwie.
- My również. - wyszczerzył się Jongin. Rzuciłem się w ramiona moich rodziców, tuląc ich z całej siły. Z rodzicami Kaia pożegnałem się głębokim ukłonem i łapiąc ich za dłoń. Wziąłem bagaże matki oraz wyszedłem z nimi z domu, kierując się w stronę czarnego, błyszczącego BMW. Cóż... mamy pieniądze, możemy je wydawać na co chcemy. Nawet na tego szofera w środku, który nie mówi płynnie po koreańsku, gdyż jest imigrantem z kraju środka, czyli Chin. Wpakowałem walizki do bagażnika oraz po raz ostatni spojrzałem na rodziców, którzy wchodzili do samochodu, trzaskając za sobą ciężkimi drzwiami. Pomachałem im na pożegnanie, gdy auto opuszczało teren naszego dormu. Ponownie wszedłem do domu oraz zasiadłem na kanapie. Ucieszony Tao spoglądał co chwilę na telefon i widok z okna.
- Czego zęby suszysz? - zapytał lekko zirytowany Sehun, przewracając teatralnie oczami
- Odwiedzą nas jeszcze cztery osoby! - podgryzł swoją dolną.wargę, klaszcząc w ręce.
- Kris i jego rodzice? - zapytał Baekhyun obliczając coś na palcach - trzy osoby już mamy, a ta czwarta?
- Babcia Wufana? - uniósł ręce ku górze Chanyeol w geście niewiedzy. Cały zespól uderzył się otwartą dłonią w czoło, wzdychając głośno, a następnie wybuchnęliśmy śmiechem. Jesteśmy jak bracia, rozumiemy się bez słów czy gestów.
- Ale tak szczerze, kto przyjdzie? - zapytałem próbując stłumić śmiech.
- Zobaczysz - powiedział intrygująco Tao, który podbiegł w stronę drzwi, gdy tylko usłyszał głośne pukanie.

1 komentarz:

Szablon pobrany z Szablownicy.